Strona Główna

Get your dropdown menu: profilki

niedziela, 22 czerwca 2014

PRZEPRASZAM!

Przepraszam was bardzo za nie dodawanie kolejnych rozdziałów, ale kończę z tym tłumaczeniem. Nie wiem dlaczego, ale pewnie z braku czasu. Całe dnie jestem zajęta i nie mam czasu tłumaczyć. Może jeśli będę miała wiecej czasu to postaram się przetłumaczyć, ale to może. Przepraszam choc nie wiem kogo, bo praktycznie nikt tego nie czytał, ale przepraszam.

sobota, 14 czerwca 2014

Zmiana terminu.

Wiem, że rozdział 4 powinien pojawić się wczoraj, ale nie było mnie w domu, zbiłam sobie staw łokciowy, a mama myślała, że to coś poważnego  pojechaliśmy do ortopedy na pogotowie. Siedzieliśmy tam głupie 4 godziny, aby ortopeda powiedział nam, że jednak ten staw jest zbity, no po prostu zajebiście! Przepraszam za moje wyrażenia, ale taka prawda.. Rozdział pojawi się jutro, bo dzisiaj nie zdążę go przetłumaczyć. Przepraszam. 100% jutro rozdział 4.

Rozdział 4

Budzę się przytulona do osoby. Uśmiecham się lekko i wtulam się głębiej. Osoba jest ciepła, słyszę jego lekki oddech i ciche chrapanie. Otwieram oczy i spoglądam w bok. Widzę Louis'a i prawie krzyczę. Cofam się. Przytulałam się z jednym najbardziej poszukiwaną osobą  w Anglii. Siadam i rozglądam się dookoła. Słońca nadal jeszcze nie wzeszło. Spoglądam na budzik obok jego łóżka i widzę, że jest 5:48. Jestem zmęczona, ale nie chcę zasypiać ponownie, bo zaczęłabym przytulać się z Louis'em ponownie. Ziewam i przeciągam się. Louis obraca się, więc zatrzymuję się. Rozglądam się ponownie po pokoju i splatam swoje czerwone włosy. Na prawdę ich nie lubię. Niebieskie były super. Były fantastyczne! Jestem na prawdę znudzona, więc decyduję się na ruch. Po woli ściągam lewą nogę z jego ciała. Nie chcę go obudzić ze mną obok niego, więc szybko ściągam lewą nogę. Biorę małe ruchy, by być ostrożną i nie obudzić dużego, złego wilka, którym jest Louis Fałszywy Tomlinson. Wychodzę i podchodzę do jego garderoby. Otwieram pierwsze drzwi i widzę bieliznę, ale nie chłopaków. To ma kilka kolorów jakby tęcza zwymiotowała na bieliznę, ale są tu jeszcze jakieś czarne klapki. Trzyma damską bieliznę? To jest wstrętne. Zamykam szufladę i otwieram następną. Widzę staniki. Miseczki były cholernie ogromne. Jak rozmiar D. Jedni mają mniejsze jak A lub B. Jęczę. On ma całe szuflady zawalone damskimi ubraniami? Mam nadzieję, że nie. Otwieram następna szafkę i widzę gromadę dobrze ułożonych i samo przyczepnych się kartek. Biorę jedną i zaczynam czytać.

Spędziłam wspaniały czas ostatniej nocy. Nie mogę się doczekać by zrobić to ponownie. Zadzwoń do mnie czasami. X.O Sarah. 

Zostawiła ślad ust na kartce w kolorze czerwonym. Odkładam ją i biorę kolejną. 

Najlepszy seks w moim życiu. Ty doskonale wiesz jak zadowolić dziewczynę:) Zadzwoń do mnie. 

Moje usta unoszą się w obrzydzeniu. To jest na prawdę obrzydliwe. Odkładam karteczkę i zamykam szufladę. Zaglądam do ostatniej i widzę kondomy. Zamykam ją szybko i kieruję się do jego małego stolika. Widzę laptopa i telefon Louis'a. Włączam telefon i widzę, że ma na tapecie swój mugshot*. Na jego mugshot uśmiecha się głupawo jakby wiedział, że nie będzie tu długo. Przekręcam oczami i biorę jego telefon. Zostanie on wyłączony do 30 minut. Podchodzę do ilości zdjęć na jego małym stoliku. Podnoszę jedno i widzę młodego chłopaka i dziewczynę. Chłopak nie miał tatuaży i kolczyków, i wygląda na szczęśliwego, i niedbałego. 
Dziewczyna jest na prawdę śliczna z brązowymi włosami i oczami. 
Przyglądam się zdjęciu i stwierdzam, że to ten 
Louis! 
Moje oczy poszerzają się. 
Jak z niewinnego chłopaka zmienił się w zimnokrwistego zabójce? 
Odkładam zdjęcie i biorę inne. Widnieje na nim 5 dziewczyn 
( dwie z nich się nie urodziły 
). Uśmiecham się gdy spoglądam na każdą z dziewczyn. 
Odkładam to i sięgam po kolejne.
- Co tu robisz
?- 
Ochrypły głos pyta za mną. 
Upuszczam zdjęcie za nim się odwracam. Louis stoi tam i spogląda na mnie z góry. 
Mam 5'5 wzrostu, a on 5'9.
*
- Ja..um..tylko..erm..- nie wiem co powiedzieć. 
Czuję, że chce mnie ukarać. Jeśli skłamię zostanę ukarana, jeśli powiem prawdę też zostanę ukarana. 
- Ty,um,tylko,erm
?- pyta z uniesioną brwią. 
Spuszczam w dół głowę zawstydzona.
- Grzebałam w twoich rzeczach.-mamroczę. 
- co to było?- pata, ale wiem, że słyszał. 
- grzebałam w twoich rzeczach- powtarzam trochę głośniej. 
- co?- pyta ponownie. 
Spoglądam na niego. 
- grzebałam w twoich rzeczach- mówię prawie krzycząc. 
Uśmiecha się głupio. 
- Jak myślisz jak powinna wyglądać twoja kara
?- pyta. 
- myślę, że pozwolenie mi odejść będzie najgorszą karą. - mówię. 
Jego uśmiech się poszerza o ile to w ogóle możliwe. Podchodzi do szafy i słyszę jak coś włącza. 
Wraca z ręką za plecami. 
Nie boję się, chcę zobaczyć co ma za plecami. Cofam się po woli,  a on do mnie podchodzi z łobuzerskim uśmiechem. 
Uderzam plecami o ścianę,  a Louis jest 2 metry ode mnie. 
Zaczynam iść w prawo. Myślę, że ludzie czekający tutaj, aby człowiek podszedł do nich są..głupi. 
Próbuję myśleć lepszym światem, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Śmieje się i po prostu podchodzi do mnie. Łapie mnie za ramię jedną ręką, a drugą nadal ma za plecami. 
- Ciekawa co mam w ręku, huh
?- pyta. 
- wolałabym lepiej tegi nie wiedzeć- mój głos drży.
- chcę, abyś spotkała się z moim 1.000.000 voltowym paralizatorem- mówi.
- nie zabije mnie?- pytam ze łzami w oczach. 
Uśmiecha się łobuzersko.
- tylko, jeśli wejdzie w kontakt z sercem.- mówi, a łzy opuściły mojr oczy kiedy pokazał mi paralizator.
- p..proszę, nie rób mi tego.- błagam. szloch wydobył się z moich ust. 
Louis patrzy na mnie i uśmiecha się głupio. 
- byłaś niegrzeczną dziewczynką. Niegrzeczne dziewczynki muszą dostać karę.- mówi i włącza urządzenie. 
Przykłada je do mojej prawej nogi. Strzela i to idzie w kontakt  z moją skórą. 
Krzyczę z bólu, ponieważ milion voltów idzie przez moją nogę do góry. 
- przestań
!- krzyczę czując, że nie wytrzymam. Próbuję ruszyć moją ręką, aby odciągnąć metalowy przedmiot od nogi, ale moje mięśnie odmawiają posłuszeństwa. 
- przestań! proszę
! proszę! przysięgam, że niie zrobię tego poniwnie
!- krzyczę w cierpieniu. Szloch wydobył się z moich ust gdy on nie przestaje. 
Czuję jakby robił mi to przez godzinę, ale minęła dopiero minuta. 
Przestaje i spogląda w dół na podłogę. Nie opchodzi mnie to, że płaczę stojąc na przeciwko niego. 
Kładę rękę na swojej nodze i czuję mały punkt. syczę i rozieram go. Nie mogę przestać płakać. 
Co ja takiegi w życiu zrobiłam, że to dostałam? 
Zawsze jem warzywa, odrabiam prace domowe, zmywam naczynia, robię to co rodzice mi każą. Wszystko czego mogę się spodziewać. 
Zamykam oczy i myślę o mamie. Powoli, mam na myśli, bardzo powoli przestaję płakać. 
Szlochy wydostają się z moich ust. Ból powoduje, że idzie do mojego serca. 
Spoglądam do góry na Louisa z łzami na twarzy. 
Spogląda na mnie  z uśnieszkiem. 
- podobała ci się kara?- pyta. 
Tak mocno jak śmierć mojej mamy. Piorunuję go spojrzeniem. 
Unosi jedną brew i włącza ponownie urządzenie. Spoglądam na nogę. 
Zamykam oczy i mdleje. 



**


Budzę się z bólem nogi. Spoglądam na nią i łzy zbierają się w moich oczach. 
Słyszę jak drzwi się otwierają i widzę czuprynę na wysokich obcasach. Spoglądam w górę i widzę punk dziewczynę. 
Ma różowe z niebieskimi końcówkami włosy. Tatuaże rozciągają się po całym jej ciele i szyi. 
Ma tylko dwa kolczyki,  w nosie i w brwi. 
Ma na sobie dużo makijażu. Nie podoba mi się to. 
- nie wyglądasz za dobrze.- mówi.
- to się dzieje kiedy zostajesz porażona..- odpowiadam, a mój głos się łamie. Śmieje się i podchodzi do mnie. 
Nie cofam się i się nie boję. 
Może trochę,  ale milion voltów w tobie zmieni cię. 
Bierze moje ramię swoimi perfekcyjnie umalowanymi dłońmi i podnisi mnie. 
Ma zaskakująco silne ramiona.
- dam ci jakieś ubrania.- mówi, a ja kiwam tylko głową.- i makijażu- dodaje. Spoglądam do góry na nią. 
- nie chcę się malować- protestuje.
- mogę powiedzieć- mówi.
- mogę spytać o twoje imię?- pytam.
- Perrie.- odpowiada. 
- Briana..- wyprowadza mnie z pokoju i wprowadza do łazienki. 
- weź prysznic- rozkazuje i wychodzi. 
Rozbieram się i puszczam wodę. 
Nie zwracam uwagi na to czy jest zimna czy gorąca. wchodzę pod gorącą wodę. 
Od razu powoduje, że moje ciało się czerwieni. Moja noga boli jak diabli kidy nią ruszam, więc próbuję nią nie ruszać. 
Biorę szampon i nakładam go na włosy żałując, że nie spojrzałam na niego wcześniej.
- fałsz, fałsz, fałsz- szepczę i biorę 
Axe i wcieram go we włosy. Stoją przez chwilę nie pozwalając dostać się mu do oczu. 
Spłukuje go i biorę mydło. 
Czyszczę swoje ciało, a później zamykam oczy i myję twarz. 
Stoję pod wodą nie robiąc nic. Nie myślę, nie śpiewam i cokolwiek innego. 
Po prostu stoję. 
Decyduję, że jesten już tu zbyt długo i wyłączam wodę. 
Wychodzę i biorę ręcznik. 
Suszę swoje ciało i włosy. Spoglądam na ubrania, które mi zostawiła. 
Są zbyt małe jak dla mnie, ale lepsze od poprzednich. 
Ubieram się i spoglądam na siebie w lustrze krzywiąc się. 
Nie potrzebuję nic więcej niż spodni i za dużej bluzy. wrzucam swoje ubrania do kosza na pranie i wychidzę osłupiała. 
Widzę Perrie opierającą się ościanę. 
Spogląda na mnie i odpycha się od niej. 
- wyglądasz hot
!- woła.
- dzięki.- mówię bezbarwnie, ale moje poluczki robią się czerwone. 
Bierze mnie ponownie za ramię i prowadzi do innego pokoju. 
Po pokoju walają się damskie i męskie ubrania, a na lampie wisi stanik. Chichoczę, a 
Perrie się rumieni i ściąga go. 
- przepraszam za to- mówi, a ja tylko się śmieje. 
Podchodzi do toaletki i mówi, abym siadła. Podchodzę i siadam na krześle. 
Wyciąga maskare, eyeliner, błyszczyk, puder i wiele innych rzeczy, których nazw nir znam. 
- dlaczego to robisz?- pytam.
- poprostu.- odpowiada i zaczyna robić cokolwiek robiła. 



**


- skończyłaś?- skowyczę. trąca mnie lekko. 
- jeśli przestaniesz dyskutować- mówi. kiwam głową, a ona ponownie mnie trąca. 
Nakłada błyszczyk na moje usta i się cofa.
 - gototowe
!- mówi podniecona i podaje mi lusterko. 
Spoglądam na siebie i opuszczam je. Perrie podskakuje i krzyczy. 

Schylam się i podnoszę lusterko i patrze w nie,  a ono ponownie upada. 
Dziewczna, którą widze nie jest mną. 
- jak to zrobiłaś?- pytam. śmieje się.
- makijaż działa cuda- odpowiada. kiwam głową i spoglądam na siebie w dużym lustrze. nie rozumiem jak mogę wyglądać tak dobrze. jeśli makijaż potrafi to,  to zastanawiam się co jeszcze może zrobić. 
- to dlaczego to zrobiłaś ponownie?- pytam. 
- mam przeczucie, że nie lubisz nosić krótkich ubrań, więc zabieram cię na zakupy- mówi.
- więc muszę mieć makijaż,  aby iść na zakupy
?- pytam.
- to żeby ludzie cię nie poznali - kiwam głową.-  ale w przypadku jak ktoś na ciebie spojrzy, nakładasz okulary.- mówi z udawanym podnieceniem. śmieje się, 
 a ona podaje mi okulary. zakładam je i spiglądam na siebie ponownie w lustrze. uśmiecham się do siebie,  ale po chwili przestaje. 
- jesteś gotowa,  aby iść
?




* nie wiem jak przeliczyć ten ich wzrost 
:/ 


 heej! puszę ten rozdział na telefonie. mam już jeden rozdział przetłumaczony do przodu, więc mam nadzieję,  że gdzieś we wtorek powinien być rozdział 5. dozo
 

czytasz = komentujesz. 

wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 3

- Jak myślicie chłopacy, Briana nadal jest w wiadomościach?- chłopak, który był wcześniej w piwnicy pyta.
- Nie wydaję mi się, Harry.- chłopak uczesany na jeża odpowiada. To imię tego chłopak, to Harry. Wygląda jak Harry.
- Zobaczmy.- mówi Louis. Wyłączya powtórkę i przełącza kanał.

" Policja nadal szuka Briany Baker. Ostatnio widziano ją ubraną w różowy podkoszulek, niebieskie jeansy i bojowe buty. Ma na sobie również skórzaną bransoletkę z symbolem muzyki na niej. Ma 4 kolory włosów, niebieskie oczy i proste zęby. Szef, Rick Baker oferuje 15, 000 dolarów nagrody dla każdego za informacje. Tutaj jest video z jej porwania. "

Mówi mężczyzna i pokazuje video ze mną i Louis'em. Oglądam jak uderza i znowu mnie uderza. Jak przystawia nóż. Nie mogę oglądać tego ani razu więcej.  Video kończy się i pokazują reklamy.
- Jest źle, bardzo źle.- mówi Harry. Tak, źle dla nich, lepiej dla mnie. Spoglądam w dół i próbuję zakryć uśmiech, który pojawia się na mojej twarzy.
- W zasadzie, to planowałem to.- słyszę Louis'a spokojny głos. Spoglądam w górę. On spogląda na zegarek. Spoglądam i ja i widzę, że jest  19. Louis wstaje i wychodzi z pokoju. - Zayn, chodź.- mówi, a chłopak uczesany na jeża wstaje. Wychodzi i  mogę usłyszeć jak rozmawiają, ale nie mogę zrozumieć co mówią. Louis wraca do pokoju kilka minut później niż Zayn. Spoglądam na niego.
- Co?- sapie.
- Nic.- szepczę i spoglądam gdzie indziej. Nie musi myśleć o tym. Dang. Zaczynają rozmowę ponownie, a ja zastanawiam się co bym robiła gdybym teraz tutaj nie była. Jest 19, więc prawdopodobnie powinnam słuchać muzyki i przeglądać Tumblr'a. Może przeczytam supernaturalne fan fiction. Kocham Jensen Ackles. ♥ Jest bae. Jest po prostu słodki, zwłaszcza kiedy płacze. Jest to złe jeśli pociągają mnie chłopaki, którzy płaczą? A nie tym paśmie SpongeBob Kanciastoporty, ale jak łzy spływają po twarzy typu rzeczy. Jak ja się z tego, co bym robiła, gdybym była w domu do spongebob'a?
- Briana!- ktoś krzyczy moje imię. Piszczę i podskakuję.
- Co?- pytam. Śmieje się ze mnie. Czuję jak rumieńce pojawiają się na moich policzkach.
- Chodź.- mówi Louis i ciągnie mnie za ramię, brutalnie. Złapał moje ramię w tak mocnym uścisku, że aż boli.
- Ał!- krzyczę. Spogląda na mnie przez sekundę bez emocji i odwraca się  z powrotem. Rozluźnia uścisk.- Dzięki.- mówię. Warczy, w zasadzie fałszuje warknięcie.
- Przestań być taka miła- mówi.
- A jaka chciałbyś, abym była? Nieuprzejma?- chcę powiedzieć, ale trzymam język za zębami.
- Przepraszam.- szepczę. Stęka.
- Co ja kurwa powiedziałem? Nie ważne.- mówi i ciągnie mnie  po schodach na górę do pokoju. Moje oczy poszerzają się.
- D.. Dlaczego i-idziemy do pokoju?- jąkam się. Śmieje się. Otwiera drzwi i zostawia je otwarte. Przykuca przy torbie, a ja go obserwuję. Wyciąga z niego pudełko, a ja spoglądam na nie. Wygląda jak pudełko do..- N-nie!- mówię i cofam się.- Proszę!- błagam.- Proszę, nie!- bronię się. Uśmiecha się głupio i otwiera pudełko. Czuję łzy w moich oczach. Włosy to jedyna rzecz, że ludzie mogą powiedzieć, że to.. ja!- proszę, nie farbuj moich włosów!- Błagam jeszcze raz i jeszcze raz. Wyciąga z pudełka barwnik i nie może być gorzej. Czerwony. Nienawidzę koloru czerwonego. Czerwona jest krew, a jeśli nie zauważyliście, nienawidzę krwi! Zaciskam swoje oczy mocno. Może jeśli zacisnę oczy dość mocno może to odejdzie? Chcę być w domu przy moim laptopie, oglądać Netfix, pić gorącą czekoladę z ładnym, dużym kocem owiniętym na moi  ciele. Dobrze czuję ciepło bijące od koca na moim ramieniu. Otwieram oczy i spoglądam na ramie. Jest czymś okryty, ale to nie wygląda na koc. Biorę ręcznik i odrzucam go, a Louis patrzy na mnie wyraźnie zirytowany moim dziecinnym zachowaniem.
- Połóż go z powrotem!- żąda. Przyciągam ramię do piersi i spoglądam gdzie indziej.- Połóż to z powrotem!-w jego głosie pojawił się ślad gniewu, który mnie wystraszył, ale nadal zostałam przy swoim.- Połóż to, teraz!- wybuchnął aż podskoczyłam. To spowodowało, że słucham wszystkiego, co mówi. Brzmiało to jakby nie było zabawne. Przełykam ślinę i wkładam to z powrotem. Nakłada rękawice z tworzyw sztucznych.
- Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli ja to zrobię?- szepczę. Nie chcę, aby mnie dotykał kolejny szalony. Spogląda na mnie. Myślę, aby zapomnieć o tym, ale bardzo zależy mi na swoich włosach. - Proszę?- błagam. Wzdycha i ściąga rękawiczki.
- Masz.- mówi i podaje mi je. Nakładam je i rozwiązuję włosy. Rękawice wydają dziwny odgłos gdy poruszam palcami. Spoglądam na swoje niebieskie włosy. Farbowałam je z szacunku do mojej mamy. Jej ulubionym kolorem był niebieski. Kiedy miałam 12 lat zabierała mnie na plaże, każdego dnia, co roku oglądaliśmy ciemno niebieskie fale, a  w zimę wpatrywaliśmy się w lód. Zabierała mnie na ten obszar i patrzyliśmy w niebo, a chmury wyglądały jak obiekty.
- Zrobisz to kurwa czy nie?- słyszę. Wyrywam się z mojego snu i kiwam głową. Podchodzę do lustra i wpatruję się w moje włosy, aby zapamiętać jak najwięcej mogę. Mam nadzieję, że czerwony nie utrzyma się długo. Może mój tata przyjdzie za pół godziny? Lub mniej. Śmieje się wewnętrznie z moje żartu. Otwieram butelkę z farbą i wylewam ją na rękę. Biorę pęk włosów i wcieram w nie farbę.

***

Spoglądam na skończone moje czerwone włosy. Jest solidny i wygląda ładnie, ale nie czuję się sobą. Powoduje, ze wyglądam jak pankowe dziecko. Potrzebuję jeszcze kolczyków i tatuaży, i mogę dopasować się do gangu Louis'a.
- Nie jest źle.- mówi Louis. Spoglądam na niego upiornie. To jest najbliższa rzecz do komplementu jaki mi powiedział. Zauważa to i gapi się na mnie.- ale widzę to lepiej- dodaje. Dotykam moich włosów.
- Która godzina?- pytam.
- 9.- odpowiada. Kiwam głową i ziewnięcie wydostaje się z moich ust.
- Zmęczona?- pyta. To masz robić kiedy jesteś zmęczony, myślę o sobie, ale kiwam tylko głową.
- Zgadnij gdzie będziesz spać.- mówi z głupim uśmiechem. On wie coś czego ja nie.
- Piwnica?- pytam.
- Lepiej.- odpowiada.
- Na kanapie?- miejmy nadzieję. Śmieje się.
- Lepiej.-powtarza.
- Moim pokoju?- pytam, ale wiem, że tak nie będzie. Zastanawia się przez chwilę.
- Nie i tak.- odpowiada. Spoglądam na niego upiornie.- Będziesz spała w moi m pokoju.- mówi, a moje oczy poszerzają się.
- N-nie! Piwnica jest dobra!- śmieje się oschle.
- Zbyt źle..- mówi. Pofarbować moje włosy mogłam, ale spać  z poszukiwanym o morderstwo, porwanie, gwałt i kradzież z napadem, zdecydowanie nie!Pozwalam, aby moja głowa zwisała w dół. Nie spałam w jednym łóżku kogoś od 15 lat.
- Piwnica brzmi całkiem nieźle..- mówię.
- Zbyt. Źle.- warczy. Kiwam głową i wzdycham. - chodź.- mówi i łapie mnie za ramię. Zostawia pudełko i barwnik w umywalce. Prowadzi mnie do pokoju położonego dalej od pozostałych. Moje oczy poszerzają się. Wchodzi do pokoju. Jego pokój jest pokryty krwią! To jakiś żart! Jest właściwie czysty, cichy i ma poprzyklejane plakaty na ścianach. Idzie do swojej garderoby przez jakieś rzeczy, Bierze coś, a ja podchodzę do jego łóżka. Siadam, a jego łózko jest zaskakująco wygodne. Moje oczy blokują się na chwilę. Sięgam do głowy i ściągam z niej coś. Spoglądam na to i widzę koszulkę. Spoglądam na niego zmieszana, a on na mnie znudzony.
- Załóż to.- mówi patrząc na mnie. Spoglądam na niego szerokimi oczami.- na co czekasz?- pyta.
- Nie zamierzasz się odwrócić?- szepczę. Na jego ustach pojawia się głupi uśmiech.
- Nie.- odpowiada. Wzruszam ramionami i po prostu siadam. Gapi się na mnie.- Załóż.To.- syczy. Przełykam ślinę i robię co mi kazał. Ściągam sweter, który mi dał i nakładam koszulkę na ubrania. Uśmiecham się wewnętrznie do siebie.- Ściągnij też resztę ubrań.Do moich oczu napływają zły. Ściągam stanik gdy ktoś woła imię Louis'a. Wyślę podziękowania dla Boga.
- Czego?!- krzyczy.
- Mamy problem, zejdź tu!- ktoś odkrzykuje. Stęka i wychodzi z pokoju spoglądając na mnie. Szybko ściągam ubrania, która dał mi Liam i nakładam koszulkę na moje ciała za nim Louis otwiera drzwi. Idzie prosto do swojej garderoby w spodniach, ale bez koszulki. Aw, on chodzi spać bez koszulki?Czekam aż opuści pokoju gdy się przebierze. Spoglądam na niego gdy ściąga swoje spodnie. Moje oczy rozszerzają się i spuszczam wzrok na swoje ręce.
- Dlaczego zakrywasz swoje oczy?- pyta.
- Przebierasz się.- szepczę. Śmieje się i czuję jak łóżko koło mnie się zapada. Podnoszę wzrok, aby spojrzeć na Louis'a. Jest w samej koszulce. Ponownie spuszczam wzrok.
- Dlaczego teraz zamykasz oczy?- pyta znudzony.
- Nie masz koszulki.- mówię cicho. Śmieje się ponownie i nie rusza się po koszulkę.- Nie idziesz nałożyć koszulki?- pytam.
- Nie.- odpowiada Jęczę i po woli odsuwam ręce od mojej twarzy. Nie spoglądam na Louis'a. Odwracam się i wtulam się w pościel. Zamykam oczy, a po chwili zasypiam.



Louis Tomlinson oznacza: aroganckie szarpnięcia, uciekiniera, zabójce i porywacza. Powinnam go nienawidzić, ale nie. Fakt. Kocham go ~ Briana. 




Hej. Jak mówiłam, rozdział się właśnie pojawił. Proszę czytajcie i komentujcie, czy to takie trudne? Czy ja tak wiele wymagam? Następny rozdział w piątek. 

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 2

Briana.

Zostawił mnie w piwnicy, znowu. Czułam się jakby zostawił mnie na 2 godziny, ale minęło dopiero 12 minut, nie wiem, czas wydaje się tu komponować. Pierwsze co obrzydliwie śpiewam, to, to, że może przyjdzie tu na dół i rozwiąże mi ręce. Mówiąc o moich dłoniach, to czuję zdrętwienie. Podnoszę  ręce do mojej szyi i czuję parch 5 centymetrów dłuższy. Krzywię się i opuszczam ręce. Próbuję rozwiązać moje ręce rękoma,  ale stwierdzam, że to klapa, więc próbuję rozwiązać ustami. Używam swojego języka i zębów. Wgryzam się w linę i czuję paskudny smak w moich ustach. Wyciągam z ust linę i spluwam na ziemie, aby pozbyć się gorzkiego smaku. Robię brzydką twarz i próbuje ponownie  ignorując gorzki smak. Rozwiązuje jeden supeł i próbuję z kolejnym. Wypluwam sznur z ust na minute i wkładam go z powrotem, za nim drzwi się otwierają. Podskakuję i spoglądam do góry nadal mając sznur w ustach. Był to chłopak z kędzierzawą fryzurą, miał zielone oczy, tatuaże rozciągające się z góry na dół jego ramion i kolczyki na jego twarzy. Roześmiał się na mój widok.
- Głodna?- pyta ciągle się śmiejąc. Rozumiem z czego się śmieje. Niechlujna dziewczyna z brudnymi włosami, zakrwawiona,  wypełnionymi brudem ubraniami i z sznurkiem w ustach. Prawdopodobnie śmiałabym się z nim. Spoglądam na niego, zastanawiam się jakby wyglądał bez tatuaży i kolczyków. Wypuszczam line z ust i kładę ją na swoje kolano.
- O, widzę, że jeden supeł rozwiązałaś.. Zastanawiam się co jeszcze potrafisz swoimi ustami- mówi z sugestywnym oczkiem. Łapie powietrze i patrzę na niego z niedowierzaniem.  Nigdy nikt w moim życiu nie rozmawiał, a nawet nie zaproponował mi czegoś takiego! Śmieje się z mojej reakcji. Schował dłoń do kieszeni i wyciągnął scyzoryk. Moje oczy się rozszerzają, a ja się cofam. Śmieje się ponownie i podchodzi bliżej. Tak będzie wyglądać moja śmierć. Zawsze myślałam, że umrę ze starości albo w czasie snu. Cofam się dalej i uderzam w ścianę. Podchodzi bliżej, ale ja zamykam oczy i spoglądam gdzie indziej.* Jego kroki cichnął mówiąc mi, że jest na przeciwko mnie. Wypycham ręce do przodu mając nadzieję, że da mi to więcej czasu życia. Słyszę zgrany dźwięk i krzyczę. Czuję jak nożem rozcina sznury na moich nadgarstkach.
- Dlaczego krzyczysz?- słyszę jego głos. Spoglądam na swoje dłonie i widzę, że tylko rozciął sznury. Czuję się zawstydzona i jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce.
- Um.. Myślałam, że idziesz mnie zabić..- mamroczę. Śmieje się jakby to była najzabawniejsza rzecz na świecie. - Dzięki za rozcięcie sznura..- szepczę. Spoglądam na swoje dłonie i  widzę czerwone linie w okół mojego nadgarstka po sznurze. Rozcieram je. Spoglądam na swoje nogi i rozwiązuje je. Nie chcę tego noża, ani żadnego noża blisko mnie. Wstaje i potykam się o swoje nogi, nie są w górze przez długi czas. Łapię się przed upadkiem i podtrzymuję o ścianę przez sekundę.
- Mogę zadać ci pytanie?- pytam cicho. Kiwa głową.- Gdzie rzuciliście mojego Ipod'a?- pytam.
- Popsuliśmy go.- odpowiada.
- Co?!- pytam głośniej. Wyglądał na zaskoczonego moim podniesionym głosem.- Przepraszam..- mówię ciszej. Mój Ipod był Bea*. Był jedynym powodem, dla którego wciąż żyję, znaczy, po śmierci mojej mamy i wszystkiego. Unosi brew i po prostu wychodzi. Schodzę na dół korytarzem za rogiem. Powinnam uciekać właśnie teraz. Powinnam uciekać i wrócić do mojego ojca, do mojej muzyki i książek, ale uciekanie właśnie teraz to nie jest inteligentny pomysł  z chłopakiem za mną i śmiesznym uczuciem nóg. Zatrzymuję się gdy zdaję sobie sprawę, że nie wiem gdzie powinnam pójść. On wpada na mnie i spadam bezpośrednio na bok. Chwytam się za bok, a łzy bólu napływają do moich oczu. Chłopak nie zamierza przeprosić.
- Dlaczego się zatrzymałaś?- syczy.
- Nie wiem dokąd  mam iść.- mówię w bólu. Wstaję nadal trzymając się za bok. Kiwa głową i kontynuuje odejście. Spoglądam na jego tył głowy i idę za nim.  Kieruje się do pokoju gdzie słychać dużo rozmów. Słychać więcej niż 9 głosów. Jestem bardzo nieśmiała wśród ludzi. Staje przed drzwiami z nadzieją, że nikt mnie nie zauważy. Niestety Louis zauważył.
- Zamierzasz stać tam jak retard czy zamierzasz usiąść?- pyta Louis i wszyscy spojrzeli na mnie. Oczy śledzą mnie gdy siadam na jedynym wolnym miejscu koło chłopaka. Siadam i spuszczam głowę w dół. Bawię się palcami gdy ktoś trąca mnie w ramię. Podskakuje i spoglądam na chłopaka.
- Cześć.- mówi.
- Hej.- szepczę.
- Jak się masz?- pyta. Co za głupie pytanie zadane komuś kto jest w takim położeniu jak ja. - Sorry, cofam pytanie.-mówi. Uśmiecham się słabo i bawię się palcami ponownie. Czuje czyjeś oczy na sobie, więc podnoszę wzrok by zobaczyć wpatrującego się we mnie Louis'a. Przełykam ślinę i spoglądam ponownie w dół.
- Wiesz.. Louis jest zawsze.. Nieuprzejmy.- mówi chłopak na przeciwko mnie. Kiwam głową jakbym uwierzyła w to. Nigdy, za milion lat nie uwierzyłabym, że Louis, jak Louis Tomlinson jest miły. Jest milszy pewnie kiedy zabija szybko ludzi. Drżę na myśl o nim, cięcia czyjegoś gardła albo uszkodzenia karku, a nawet kuli mózgu, prawie, że choć na knebel.
- Wierzę w to co widzę..- szepczę. Śmieje się. Nie wiem jak ludzie tacy jak on śmieją się, a nawet zdolnie ładnie.
- Zajmie to trochę czasu za nim to zobaczysz.-mówi. Dużo czasu. Myślę, ale nie mówię tego głośno.- A tak inną droga, to jestem Liam.- mówi.
- Briana.- szepczę.
- Ładne imię.- mówi Liam.
- Dzięki, dostałam je na urodziny..- żartuję cicho. Śmieje się głośno, a ludzie spoglądając w naszą stronę. Spoglądam w dół z małym, bardzo małym uśmiechem. Ludzie wrócili wzrokiem do swoich kolegów.
- Bez obrazy, ale śmierdzisz.- mówi Liam.
- Wiem..- odpowiadam i wącham swoją bluzę. Pachnie jak bluza, krew i brud. Krzywię się i opuszczam ją.
- Może chcesz wziąć prysznic?- pyta. Kiwam głową na znak zgody, a on wstaje. Wstaję zaraz za nim i idę za nim wychodząc z pokoju. Czuje jedno spojrzenie na sobie, ale nie odwracam się do tyłu, doskonale wiedziałam czyje to oczy. Idę za nim po schodach i wchodzę do kolejnego korytarza.
- To będzie za dużo jeśli spytam cię o jakieś ubrania?- pytam.
- Nie..- odpowiada i wchodzi do pokoju, a ja czekam przed drzwiami. Wychodzi i daje mi jakieś ubrania.
- To wszystko co mam, przepraszam.- mówi. Biorę je od niego i spoglądam na nie. To wygląda bardziej jak bielizna niż tkaniny. Koszulka ledwo zakrywa moje piersi, a szorty zadek. Wole puszczalskie ciuchy niż brudne ciuchy. Jestem pochylona do nesty ciuchów, ale nie chcę być nieuprzejma i trzymam ubrania w dłoni.
- Jest spoko.- kłamię. Uśmiecha się i daje mi wskazówki jak dotrzeć do łazienki.
- Ręcznik i mydło jest w szafce.- mówi.
- Dzięki.- szepczę i zamykam drzwi. Opuszczam ubrania na dół i siadam na toalecie rozglądając się dookoła myśląc jak uciec i zauważam okno. Podchodzę do niego i próbuję otworzyć. Pcham do góry i stwierdzam, że jest zablokowane. Rodzaj zamka, potrzeby klucz, aby je otworzyć. Schodzę i podchodzę do szafki. Wyciągam ręcznik i mydło. Wyciągam jedno z pudełka i biorę do dłoni. Odkładam pudełko i podchodzę do prysznica. Puszczam ciepłą wodę i czekam aż się ogrzeje. Wkładam rękę pod wodę i się parzę.
- Och!- skowyczę i cofam rękę. Odkręcam też ziemną wodę i wkładam rękę. Teraz jest doskonała. Wchodzę do środka i mocze swoje włosy i ciało. Po woli płukam krew i bród z mojego ciała wraz z mydłem. Woda jest czerwona i czarna, patrzę na nią jak spływa w dol do dziury. Rozgadam się dookoła za szamponem, ale widzę tylko Axe. Decyduję, ze nie będę używać tego szamponu i, że opłukam włosy tylko wodą.

Skończyłam, ale nie chcę wychodzić. Mam na myśli zejść na dół do sępów, dobrze znam chłopaków, więc stoję pod wodą. Słyszę trzask i krzyczę. Odsłaniam zasłonę prysznicową i wyłaniam głowę, aby zobaczyć Louis'a opierającego się o zlew.
- Co tu robisz?- pytam.
- Odpoczywam.- odpowiada.
- Tutaj?
- Między innymi- mówi.
- Możesz wyjść, abym mogła się ubrać?- pytam.
- Nie.- krzywię się.
- Proszę.- błagam.
- Jeśli mówisz proszę... Nie.- odpowiada. Piorunuję go wzrokiem i  zasłaniam zasłonę, wyłączając wodę. Jak długo będę tutaj stała to większe szansę, że on wyjdzie, goła. Przechodzi mnie dreszcz, chodzić przed nim naga, ale nie dreszcz rozkoszy, ale dreszcz strachu. Zabieram ręcznik z wieszaka wyciągając tylko rękę za zasłonę. Szybko cofam rękę i otulam ręcznikiem moje ciało. Wychodzę spod prysznica, biorę ubrania i wracam z powrotem.
- Oh, jesteś taka zabawna..- słyszę jego głos. Ubieram się i spoglądam na ubrania. Moje usta unoszą się w wstręcie. Z tym równie dobrze mogę nosić nic. Wychodzę, a Louis patrzy na mnie z góry na dół.
- Masz gumkę do włosów?- pytam. Bierze gumkę recepturkę i podaje mi. Jestem zaskoczona, że on chce mi ją dać tak po prostu. Może Louis nie jest zawsze nieuprzejmy.  Wyciągam po nią rękę, ale on cofa swoją z głupim uśmiechem na ustach.
- Dasz mi najpierw buziaka, kochanie.- mówi. Drwię i odwracam się. Nigdy, ja, Briana Baker przenigdy nie pocałuje go, Louis'a Tomlinson'a. Schodzę na dół do sępów. Wolę być z nimi niż z Louis'em. Wchodzę do salonu i znów wszyscy spoglądają na mnie.
- Liam, masz gumkę do włosów?- pytam
- T.. tak..- odpowiada i daje mi jedną. Wiążę włosy w koka i odchylam do tyłu. Louis przychodzi kilka minut później i rzuca we mnie swetrem. Spoglądam na niego zmieszana.
- Włóż go. Nikt nie chce patrzeć na twój pępek.- prycha. Spoglądam na swój pępek i ma racje, jest ogromny. Zakładam sweter i obciągam go w dół jak najniżej można. Spoglądam w dół i wyobrażam sobie jak mój tata wyważa drzwi i zabiera ich. Uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Zależy mi na tacie. Na wszystkie sposoby i zawsze będzie. To mój tata, przyjdzie.


Louis Tomlinson oznacza: aroganckie szarpnięcia, zbiega, zabójce i porywacza. Powinnam go nienawidzić, ale nie. Fakt. Kocham go ~ Briana. 




No i mamy rozdział 2. Mam nadzieję, że się wam podoba. We wtorek pojawi się kolejny rozdział.

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 1

Briana. 


" Gang  One Direction " ma uderzyć ponownie. Wydawało się, że zabili Daren Lard w alejce dalej. Nie znaleźli narkotyków ani kul na miejscu zbrodni. Szef londyńskiej policji, Rick Baker ostrzega ludzi, aby zostać w domu, zablokować okna i drzwi, i nie wychodzić po zmroku na zewnątrz samemu chyba, że awaryjnie. Mówi, aby nosić przy sobie gaz pieprzowy albo jeśli masz pod ręką, pistolet. "

Powiedziała reporterka. Mój tata nic nie musiał mi już mówić. Wyłączam telewizję i biorę książkę. Zazwyczaj o tej porze wychodzę na spacer, ale mój tata zakazał mi wychodzić po zmierzchu, ponieważ Louis Tomlinson uciekł z więzienia. Jest liderem w gangu One Direction . Nienawidzi mojej rodziny, bo mój ojciec jest jednym, który go złapał. Tak, mój tata jest szefem policji, Rick Baker. Wciąż uważa mnie za dziecko pomimo, że mam 21 lat. Mam własny dom o dwa domy dalej od mojego taty, ale on nadal myśli, że nie jest zbyt blisko. On nawet trzyma mój pokój w jego mieszkaniu.  Przenocował mnie tu  aż złapali Louis'a. Cholerny Louis! Przysięgam na Boga, że jeśli kiedykolwiek spotkam Louis'a chciałabym pokonać, bzdura, z nim *. Z nim i jego pieprzonym gangiem.

Odkładam książkę i rozglądam się po pokoju w ojca mieszkaniu. Czytałam wszystkie z tych książek, ale nie czuję żebym  je czytała. Idę do drzwi i otwieram je. Wychylam głowę na zewnątrz, nic nie słyszę tylko mój lekki oddech. Zamykam drzwi i idę do mojej szafki. Biorę parę spodni, różowy sweter, zielony szalik i bojowe buty. Ściągam swoja piżamę i ubieram się w komfortowy strój.  Chwytam swój Ipode touch i słuchawki. Wychodzę z pokoju gdy wrzucam ubrania do kosza na pranie. Moje serce biło milion razy na minute. To był pierwszy raz gdy łamałam zasady, ale ojciec traktuje mnie jak dziecko, a ja jestem już dorosła. Nadal czułam, że nie powinnam iść na spacer. Wbrew mojej woli wybieram się na spacer, ale nie przed tym jak zostawiam dla taty notkę co zamierzam zrobić. Jeśli uda mi się wrócić przed nim wyrzucę notkę i udam, że zostałam w domu czytając książkę. Wiem, powinnam czuć się winna, więc robię sok jabłkowy, ulubiony taty.

Wzięłam w dłoń mój telefon i kliknęłam " mieszaj " w liście odtwarzania. Coldplay - Fix you come on.  Śpiewałam cicho. Pogłośniłam muzykę na maxa. Nie słyszałam niczego, lecz słowa do wspaniałej piosenki. Moje serce przestaje bić zbyt szybko i możliwe, że zaczynam się relaksować. Nie byłam na krawędzi tak długo jak byłam**. Wcześniejsza piosenka się kończy i zaczyna lecieć Adele- rolling in the Deep. Wypowiadam słowa i pochyla lekko głowę w dół. Zaczęłam iść w stronę parku przy bogatej ulicy. Nikt tam nie chodzi, ponieważ twierdzą, że tam straszy, ale to nie prawda. Spoglądam w dół na swoje buty, a one są nie zawiązane. Pochylam się w dół i zawiązuję je. Nowa piosenka zaczyna lecieć gdy zaczynam wiązać lewą sznurówkę. Christina Perri - The Lonley. Piosenka jest lekko przymulająca. Wypowiadam każde słowo prawidłowo. Nagle jakaś dłoń zakrywa moje usta. Zaczynam krzyczeć co sprawia, że szalony popycha mocniej rękę w okół mojej twarzy. Piosenka wciąż gra gdy odwraca mnie przodem do siebie. Nie widzę jego twarzy iż słup światła jest zepsuty, a jedyne światło pochodzi z dwóch biegunów po obu stronach mnie. Po jednej stronie mogę zobaczyć czarnego vana jak figurę o jego postawie. *** Spoglądam w górę na mojego oprawcę bojąc się swojego umysłu. Miał scyzoryk, a na sam jego widok przestraszyłam się bardziej. Przykłada nuż do mojej szyi, a ja skomlę i próbuję się wycofać. Zabrał rękę z moich ust, aby po chwili mnie uderzyć. Łzy poleciały z moich oczu. Nigdy w moim całym życiu nie zostałam uderzona. Zaczął mówić, ale grająca piosenka nie pozwalała mi go usłyszeć. Spojrzał na mnie tak jakby czekał na moją odpowiedź, a ja po prostu gapię się na niego ze łzami w oczach. Uderzył mnie ponownie i mogę powiedzieć, że pojawi się tam siniak gdyż uderzył mnie drugi raz w to samo miejsce, obydwa mocno. Łzy zebrały się w moich oczach, ale walczyłam, aby nie pokazać słabości. Zaczął mówić ponownie, a ja nie umiałam czytać z warg. Spojrzał na mnie i uniósł rękę, aby ponownie mnie uderzyć.
- Słuchawki! Nie słyszę cię, bo mam słuchawki!- krzyknęłam zanim mnie uderzył. Odskoczył zdziwiony. Wyjął z moich uszu słuchawki i rzucił je na bok.
- Wybacz, kochanie.. - powiedział, ale nie wyglądał, aby przepraszał. Przełykam gulę, kiedy on nadal trzyma nóż przy mojej szyi raniąc moja skórę. Czuję jak krew spływa w dół mojej szyi.
Krew.
Nienawidzę krwi.
Wiem, że zaraz zemdleję, metaliczny zapach zawsze mnie wystrasza. Zaczynam czuć uczucie pustki w głowie, a człowiek z nożem szybko dorastał głowic drzew. Jego usta poruszają się wypowiadając słowa, których nie słyszę. Powtarzają się w kółko i w kółko, aż blakną. Wszystko dookoła robi się czarne.

***


Budzę się w ciemnym pokoju. Rozglądam się dookoła, a wydarzenie z wczoraj nadal nie dociera do mnie. Łzy wyskakują  z moich oczu na policzki. Szloch wydostaje się z moich ust, na których jest  przylepiony kawałek taśmy. Chcę  go zerwać moimi dłońmi, ale nie mogę. Związał moje pieprzone ręce z tyłu. Wiedząc o tym zaczynam mocniej płakać. Podnoszę swój tyłek do góry i staję na nogach. Przekładam ręce przez nogi i teraz mam ręce z przodu. Zrywam się i próbuję rozwiązać swoje ręce. Słyszę kroki i stłumione rozmowy, a ja szybciej próbuję rozwiązać dłonie. Kroki są coraz bliżej i kolejny szloch wydostaje się z moich usta. Łzy przysłaniają mi widok, ale próbuję dalej. Nagle jasne światło wpada do pokoju, a ja próbuję przystosować wzrok.
- Tsk, tsk, tsk. Spójrz, niegrzeczna dziewczynka..- mówi głos. Podnoszę wzrok do góry i spoglądam na niego, ale nie mogę stwierdzić, czy to ta sama osoba z wczoraj. Ma brązowe włosy, piękne, niebieskie oczy, kolczyki w wardze, uszach, nosie i w brwi. Ma wspaniałe tatuaże biegnące z góry na dół jego ramienia. Jasny blask pada na niego,  a jego twarz jest zimna. Uderza mnie, a łzy ponownie wypływają z moich oczu.
- Mam do ciebie kilka pytać, a jeśli mi na nie nie odpowiesz, uderzę cię albo gorzej..- mówi. " Albo gorzej " wystraszyło mnie jeszcze kiedy wypłynęło z jego ust. - 1. Jak masz na imię?- spyta.
- Briana- odpowiadam.
- Bri, podoba mi się..- mówi.
- Powiedziałam, Briana- odpowiadam podnosząc głos. Spogląda na mnie w dół zirytowany. Podnosi rękę do góry, aby ponownie mnie uderzyć, ale opuszcza ją w dół.
- 2. Bri, ile masz lat?- pyta.
- Mówię, że moje imię brzmi Briana!- krzyczę. Spogląda na mnie zaskoczony, ale szybko jego twarz się zmienia. Podnosi rękę i uderza mnie. Pochyla się w dół, więc jego twarz jest na przeciwko mojej, widząc to siedzę na ziemi.
- To nie było pytanie!- mówi.
- To nie była odpowiedź..- odpowiadam pewnie, ale moja pewność ulatnia się gdy uderza mnie w jelita****. Więcej łez wydostaje się z moich oczu.
- Daję ci ostatnią szansę na odpowiedzenie na pytanie!- warknął.
- 21..- mamroczę.
- 3. Jak myślisz, dlaczego cię porwaliśmy?- pyta. My? Czemu nie tylko on.
- Pieniądze?- pytam. Kiwa głową.
- Jesteś mądra..- odpowiada. Spoglądam na niego.- Jest coś co chcesz jeszcze wiedzieć?- pyta. Kiwam głową.
- Jak masz na imię?- pytam cicho.
- Louis Tomlinson- odpowiada. Oddycham ciężko, a moje oczy stają się większe.
- To jest rewanż na moim tacie?!- pytam.
- Twoim tacie?- pyta zdziwiony.
- Tak, moim tacie. Rick Barker- wyjaśniam, a z jego ust wydobywają się przekleństwa. Podnosi się i wychodzi. Jaki on jest pogmatwany. Seryjnie, on nie wiedział kim ja jestem? Nie mam zbyt dużo czasu na myślenie o tym, ponieważ przychodzi   z powrotem.
- Rick Barker to twój ojciec?- pyta poważnie. Kiwam głową zmieszana. - Harry!- krzyczy co sprawia, że podskakuję. Słysze ciche " co?! " z góry schodów.


- Dzwoń na komisariat policji spytaj o Ricka Berkera. Powiedz, że mamy jego córkę.




------


* Tak mi przetłumaczyło.. Nie mogłam tez znaleźć odpowiednich słów.
** Tak to zrozumiałam..
*** Tak było napisane na blogu autorki.. Nie wiem o co chodzi.
**** Dobra, tego się nie spodziewałam, ale tak przetłumaczyłam.. nawet w translate sprawdzałam..


Więc. Mamy pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Jak mówiłam, zgoda na tłumaczenie od autorki jest, w poprzedniej notce macie link do oryginału :D Do zobaczenia w drugim.